W całej Polsce hucznie promowana była akcja “Bezpieczny przejazd –
Zatrzymaj się i żyj”.
Nawet przy przejeździe w Plewiskach dostrzec można było plakat
promujący, który niestety na niewiele się zda jeśli wola ocalenia życia
nie wypłynie też ze strony pracowników PKP.
W ostatnim czasie docierają częste sygnały o tym, że na przejeździe w
Plewiskach robi się co raz bardziej niebezpiecznie.
Opiszę dwie sytuacje o których słyszałem od osób w nich
uczestniczących, oraz jedną sytuacje której sam świadkiem byłem.
O włos od zderzeniaKierowca zgodnie z prawem zatrzymał się przed
przejazdem, ponieważ był on właśnie zamykany. Przejechał jeden pociąg
po czym rogatki zaczęły unosić się ku górze.
Równie zgodnie z prawem czekał, aż rogatki będą w pozycji pionowej.
Następnie ruszył jadąc w kierunku Plewisk. W tym momencie rozpoczęło
się ponowne zamykanie rogatek, a osoba ta znalazła się w niebezpiecznej
pułapce. Niestety dróżnik nie podniósł już rogatki tak by wypuścić
samochód, lecz parę sekund później za autem przemknął pociąg relacji
Warszawa – Poznań – Berlin. Przejazd został otworzony na parę sekund w
ciągu których mogło dojść przez to do nieszczęśliwego wypadku.
Mały niedźwiedź słodko śpiDrugi przykład przedstawia bezpieczniejsza
już sytuacje, jednak nadal smutną dla uczestników drogi. Opis tego
wydarzenia słyszałem już od dwóch nieznających się osób, co powinno
choć w jakimś stopniu świadczyć o wiarygodności tego zdarzenia.
W godzinach wieczornych przejazd jak to często bywa był zamknięty,
rogatki opuszczone. Piesi i kierowcy cierpliwie czekają, aż pociąg
przejedzie. Mija pięć, dziesięć i wreszcie około piętnastu minut. W
końcu ktoś reaguje i zmierza w kierunku budynku dróżnika po czym
okazuje się, że pracownik spokojnie sobie śpi i że żaden pociąg nie
nadjeżdżał w tym czasie.
W tej sytuacji nikomu nic groźnego się nie stało, jednak pomyślmy co by
było gdyby sytuacja była odwrotna. Gdyby dróżnik zdrzemnął się na
chwilę i zapomniał zamknąć przejazd ?
Stoi na stacji lokomotywa…Osobiście jestem świadkiem sytuacji, którą
teraz opiszę. Jej absurdalność bardzo mnie zaskoczyła, a zakłopotanie
pracowników pociągu rozśmieszyło. Odkąd dla mieszkańców dostępny jest
wspólny bilet BUS-KOLEJ-TRAMWAJ, chętnie korzystam z tego udogodnienia.
W dniu 27.01.2013 przyjeżdżając pociągiem około godziny 15.45 na stację
Poznań Junikowo przecierałem oczy ze zdumienia.
Dopiero dochodząc do ulicy zaważyłem, że przejazd jest otwarty. Rogatki
były podniesione w górę, a o sygnałach świetlnych dla kierowców
informujących o zamykaniu przejazdu nie było w ogóle. Przechodząc przez
pasy na drugą stronę ze zdziwieniem mogłem patrzeć jak kierowcy
swobodnie przez przejazd przejeżdżają.
Pociąg stoi na stacji, a jego pracownicy nie wiedzą co mają dalej
zrobić. W końcu jedna z Pań idących przede mną zbliża się do budynku
dróżnika, który dopiero wychodzi i rozpoczyna zamykanie przejazdu.
Pociąg stał już na peronie, a przejazd był otwarty. Co by było gdyby
przejeżdżał pociąg ekspresowy, który nie zatrzymuje się na tej stacji ?
Ostatnie sytuacje na przejeździe w Plewiskach są zaskakujące i wydają
się być absurdalne, lecz niestety realne. Mam głęboką nadzieję, że to
się poprawi i wszystko wróci do normy.