Kończąc własny cykl wspomnieniowy jako „Rodowity Plewiszczok” jeszcze raz chciałbym zaapelować do rówieśników, aby zechcieli się podzielić swymi wspomnieniami z tego okresu, bo nasze wnuki pewnie z chęcią to przeczytają.
W tym miejscu wspomnę jeszcze kilka drobiazgów z sobą nie powiązanych.
Początki nauki
Już w 1939 r. rodzice przygotowywali mnie do szkoły ucząc pisania literek i początków liczenia do 100. W pierwszym i drugim roku okupacji niemieckiej jako przyszły niewolnik byłem uczony tylko przez moich rodziców oraz wywiezionego na roboty do Niemiec brata mojej matki (mgr. Pedagogiki) pisząc do mnie listy w formie Elementarza. W 1942 r. przez jeden rok chodziłem do niemieckiej szkoły w Plewiskach i uczyliśmy się razem z dziećmi Balten i Schwarzmerdeutchów. Uczyliśmy się pisać i czytać w alfabecie gotyckim. Pamiętam tylko wysoką i grubą nauczycielkę oraz niemiecki Elementarz w twardej okładce w kolorze zielonym z widokiem na budynek Zamku Cesarskiego (obecnie Pałac Kultury), łącznie z trzcinką którą karano po rękach lub po d…
Moja pierwsza zdobycz wojenna.
Piątego dnia po wkroczeniu Rosjan do Plewisk wracałem z ojcem z naszego domu i na ul. Grunwaldzkiej przy topniejącym śniegu wyprzedzaliśmy pieszo dwóch żołnierzy z rowerami i karabinami, próbujących jechać. Drugi z żołnierzy miał piękną nową „damkę”, która co rusz z nim się przewracała. Przechodząc koło powstającego rowerzysty usłyszałem – „maszyna niecharaszoje” i mi ją podarował. Ja wsiadłem i pędem z radością ruszyłem do przodu. Gdy wyprzedzałem pierwszego żołnierza, którego stary francuski rower również się wywracał, usłyszałem „malczyk dawaj twoju maszynu” i doszło do wymiany rowerów. Jako że męski rower wciąż był dla mnie za duży, jechałem nim „pod rurą”, czyli pedałując z jedną nogą przełożoną pod spodem, lecz tak się cieszyłem, że nie zwracałem na to uwagi. Odtąd jako nieliczny z kolegów miałem własny rower.
Nauka po okupacji
Tutaj chciałbym wspomnieć że tutejsza młodzież odkąd pamiętam stanowiły dwie obce sobie grupy: Ci ze wsi Plewiska, oraz Ci z Osiedla Plewiska (obecnie Kwiatowe), a także ze Złodziejewa i Aniołowa. Ci drudzy przynależeli do szkoły w Junikowie (obecnie Lic. Plastyczne). Ja zapisałem się do szkoły jeszcze w lutym 1945 r. i przyjęto mnie do klasy III, ale po dwóch tygodniach przesunięto mnie do klasy IV bo umiałem czytać i liczyć na tym poziomie. Jako jedyną książkę szkolną używaliśmy tygodnik dziecięcy o nazwie chyba „ŚWIERSZCZYK”. Jako zeszyty szkolne używaliśmy zszywane jednostronne druki poniemieckie. Ja miałem duży karton żółtych druków w formacie A5, które zszywałem cienkim drutem. W szkole pisaliśmy stalówkami maczanymi w kałamarzu.
Rodowity Plewiszczok