Nie będzie wiaduktu. Będą dwa wiadukty.

Koszmar przejazdu na Grunwaldzkiej

Przechwytywanie

Ten artykuł ukazał się w październikowym numerze gazety “Plewiska.pl”

Często zamykany przejazd kolejowy to spore utrudnienie na ulicy Grunwaldzkiej. Rogatki potrafią być zamknięte po kilkadziesiąt minut, blokując przejazd sporej grupie samochodów. Jednak dla mieszkańców Plewisk sam przejazd kolejowy to tylko część problemu.

Ulice Wołczyńska i odcinek Grunwaldzkiej po stronie miasta to drogi z pierwszeństwem. Natomiast część Grunwaldzkiej po stronie Plewisk to droga, na której należy ustąpić pierwszeństwo. W godzinach porannych, zwłaszcza po otwarciu rogatek, sznur samochodów jadących Wołczyńską korzysta z pierwszeństwa prawoskrętu w stronę miasta. Dla Plewiszczan jadących do miasta ulicą Grunwaldzką przejazd przez skrzyżowanie w takim momencie to prawdziwa makabra. Zazwyczaj mamy dwie opcje: długo czekać, aż uprzejmy kierowca nas przepuści lub podjąć niebezpieczną próbę wymuszenia pierwszeństwa.

Wymarzonym rozwiązaniem tego problemu jest postawienie wiaduktu nad torami kolejowymi. O takim planie już wiele lat temu zaczęto toczyć rozmowy. W końcu, w 2011 roku nasza gmina doszła do porozumienia z urzędnikami Poznania, Dopiewem oraz powiatem poznańskim w sprawie finansowania budowy wiaduktu. Uzgodnienia zobowiązywały miasto Poznań do zapłacenia 50% kosztów budowy wiaduktu. Gmina Komorniki, powiat poznański i Gmina Dopiewo miały zapłacić kolejno 20, 18 i 12 procent kosztów inwestycji.

Piękny sen został przerwany w maju 2012 roku, kiedy to radni Poznania odmówili przekazania dwóch milionów złotych na pokrycie kosztów przygotowania projektu inwestycji. Tłumaczyli się wówczas pilniejszymi inwestycjami w mieście. Co ciekawe, argumentem był również fakt, że budowanie takich wiaduktów zachęcałoby Poznaniaków do wyprowadzki z miasta. Jednak do sprawy powrócono kilka miesięcy później i zaakceptowano przekazanie pieniędzy na projekt budowy wiaduktu. Rok później miasto Poznań ponownie porzuciło plany, ponownie tłumacząc się koniecznością inwestowania w pilniejsze sprawy. Wkrótce sami zaczęliśmy wątpić w możliwość postawienia upragnionego wiaduktu.

Rozwiązania problemu brak. Koszmar przejazdu trwa nadal. O swoich codziennych emocjach opowiada nasz czytelnik Piotr – Właśnie po raz kolejny spędzam 40 minut w oczekiwaniu na wyjazd z Plewisk w strone Poznania. Dzień w dzień odcinek od Biedronki do torów pokonuję ponad godzinę czasu. O wiadukcie możemy sobie marzyć kolejne kilkanaście lat. Błagam, zróbmy chociażby coś, aby przed tym torowiskiem na skrzyżowaniu Grunwaldzka-Wołczyńska ustawić prosty sygnalizator. Bez tego przy takim natężeniu ruchu to jest masakra. – Piotr dodaje – Ile w końcu możemy przeżywać dreszczu emocji: czy ktoś jadący z Grunwaldzkiej w Wołczyńską nas wpuści, czy w nas wjedzie? Sygnalizacja, w dobie tak galopująco rozwijającej się naszej miejscowości bardzo by pomogła i nie narażała nas na codzienny stres.

O losie skrzyżowania Grunwaldzka-Wołczyńska decyduje w głównej mierze Zarząd Dróg Powiatowych w Poznaniu. Dlatego właśnie tą jednostkę zapytaliśmy o możliwość postawienia sygnalizacji świetlnej. – Zarząd Dróg Powiatowych w Poznaniu zlecił w 2010 roku analizę, dotyczącą nowej organizacji ruchu na skrzyżowaniu ul. Grunwaldzkiej i Wołczyńskiej w Plewiskach” – mówi Katarzyna Wozińska-Gracz, starszy specjalista ds. mediów. – Przygotowany projekt koncepcyjny zakładał, że najkorzystniejszym rozwiązaniem na przedmiotowym odcinku była budowa sygnalizacji świetlnej z jednoczesnym wyłączeniem lewoskrętu z ulicy Wołczyńskiej (z miasta) w ul. Grunwaldzką (w Plewiskach). Koncepcja ta zyskała pozytywne uzgodnienia Zarządu Dróg Miejskich w Poznaniu, z którego opinii jednoznacznie wynika, że idea budowy sygnalizacji świetlnej musiałaby się odbyć kosztem wyłączenia tego lewoskrętu. Rozwiązanie to nie zyskało wówczas aprobaty ze strony władz Gminy Komorniki.

Wozińska-Gracz kontynuuje – Jednocześnie też pojawiła się koncepcja budowy wiaduktu w ciągu ulicy Grunwaldzkiej nad linią kolejową Poznań-Berlin. Realizacja tego zadania z kolei spowoduje całkowitą zmianę w układzie drogowym obejmującym m.in. ulice Grunwaldzką i Wołczyńską. Tym samym też wyklucza zasadność budowy sygnalizacji świetlnej na skrzyżowaniu tych ulic. Obecnie cały czas trwają rozmowy dotyczące porozumienia pomiędzy Powiatem Poznańskim, Miastem Poznań oraz Gminami Komorniki i Dopiewo dotyczące finansowania projektu budowy wiaduktu, którego wykonanie ze wstępnych ustaleń planuje się do 2018 roku. Wobec perspektywy takich koncepcji obecna budowa sygnalizacji na skrzyżowaniu ul. Grunwaldzkiej i Wołczyńskiej nie znajduje uzasadnienia.

Wykonanie wstępnych ustaleń dotyczących budowy wiaduktu ma się zakończyć za 4 lata. Doliczmy do tego wykonanie projektu, dojście do porozumienia z właścicielami nieruchomości w pobliżu przejazdu, ogłoszenie przetargu i samą budowę wiaduktu. Realnie patrząc sukcesem będzie postawienie wiaduktu na początku przyszłej dekady. A co do tego czasu? Czy wykonanie prostej sygnalizacji świetlnej jest aż tak kosztowną inwestycją?

W sytuacji, kiedy budowa wiaduktu jest nadal w planach, na sygnalizację nie mamy co liczyć. Czy naprawdę pozostaje nam męczyć się co najmniej przez 10 lat?

Share :

Twitter
Telegram
WhatsApp
Facebook