Zatrudnia sto razy mniej ludzi od Cegielskiego, ale wygrał walkę o
swoje. Żeby dostać zapłatę za pracę, nie zawahał się złożyć wniosku o
upadłość Cegielskiego, kto to? Nasz człowiek z Plewisk!Poszło o prawie
2 mln zł. Należąca do Marka Króla firma Dachbud remontowała hale
fabryczne w Cegielskim – układała nowe posadzki, podesty pod maszyny,
naprawiała dachy. Zamówienie jak wiele innych, które Król robił już dla
HCP od 12 lat. Ale tym razem wielki Cegielski nadepnął na odcisk
właścicielowi małej firmy, bo nie zapłacił za wykonane prace. –
Zwlekałem z wystawieniem faktur, liczyłem, że dojdziemy do
porozumienia, wynegocjujemy jakoś warunki spłaty, ale nawet nie chcieli
ze mną rozmawiać – opowiada przedsiębiorca.
Pogrążonemu w kryzysie “Ceglorzowi” zadłużonemu na 40 mln zł jeden
wierzyciel mniej czy więcej nie robił specjalnej różnicy. Do czasu, aż
Król postanowił upomnieć się o swoje. – Zastanawialiśmy się z
prawnikiem, co robić, bo przez to, że mi nie płacili, ja zacząłem mieć
kłopoty finansowe – mówi przedsiębiorca.
Najpierw myślał o sądowym nakazie zapłaty. Zagrał jednak ostrzej –
poszedł do sądu z wnioskiem o upadłość spółki Hipolit Cegielski-Poznań.
– Żeby wreszcie zaczęli ze mną rozmawiać – tłumaczy budowlaniec.
Poskutkowało. W ubiegłym tygodniu Cegielski podpisał z Królem ugodę i
uiścił pierwszą ratę długu – 300 tys. zł. Resztę ma spłacić w pół roku.
Wniosek o upadłość został wycofany.
Cegielski dzięki temu jeszcze dryfuje. Za pośrednictwem Agencji Rozwoju
Przemysłu planuje sprzedać jedną ze swoich spółek – Fabrykę Pojazdów
Szynowych. Za uzyskane pieniądze ma wypłacić odprawy zwalnianym
pracownikom i spłacić część długów.
Jarosław Lazurko, prezes HCP, jest rozgoryczony i podkreśla, że choć
firma ma wielu wierzycieli, to żaden nie zdecydował się na taki ruch
jak Dachbud. – Firmy zdają sobie sprawę z tego, że po czymś takim
będzie im trudno uzyskać u nas w przyszłości jakieś zamówienia –
zastrzega.
– Ja bez Cegielskiego przeżyję. Zobaczymy, kto będzie pracował dla nich
tak tanio jak ja – kwituje Król.
Na razie nikt nie poszedł jego drogą i kolejnych wniosków o
upadłość “Ceglorza” nie ma.
Kim jest człowiek, który rzucił wyzwanie legendzie Poznania?
Technik mechanik, mistrz dekarski. Z urodzenia poznaniak, teraz mieszka
w pobliskiej wsi Plewiska. Firmę założył 24 lata temu. – To był
pierwszy Dachbud w okolicy – podkreśla. Teraz od “dachbudów” – pisanych
na najróżniejsze sposoby – wokół Poznania aż się roi.
Początki działalności prywaciarza wspomina jako ciężkie. Już dwa lata
po założeniu interesu Król miał pierwsze poważne starcie z urzędnikami.
– W 1988 r. urząd skarbowy przysłał nam kontrolę. Doczepili się, że nie
potrafię wykazać, skąd wziąłem pieniądze na zakup pierwszego firmowego
samochodu – tarpana. Poszło o jakieś drobne, dosłownie kilka złotych –
wspomina.
W erę kapitalizmu wchodził już z kilkuletnim doświadczeniem. – Ale po
1989 r. wcale nie było łatwiej. Pamiętam, jak pracowaliśmy w Pile przy
budowie banku. Za robotę nie dostaliśmy złamanego grosza. Generalny
wykonawca przekręcił nas na 2 mld starych złotych. Co to wtedy były za
pieniądze! Zgadnijcie, kto nas wtedy oszukał. Firma mojego kolegi z
technikum! Takie to były czasy.
Właściciel Dachbudu przekonuje, że przez 24 lata dla małych firm
budowlanych dobrego okresu właściwie… nie było. Jednak rozmawiamy w
pokaźnym domu, a zamiast tarpana na podjeździe stoi mercedes. – Jakoś
tam się rozrastaliśmy – przyznaje w końcu Król. – Rozszerzaliśmy
ofertę: robiliśmy już nie tylko dachy, ale i budynki, posadzki, nawet
drogi. Zacząłem zatrudniać kolejnych ludzi, kupować sprzęt.
Do domu w Plewiskach – największego na całej ulicy – Marek Król
wprowadził się dziewięć lat temu. Wybudowała go oczywiście jego firma.
– Jak akurat nie było roboty, to przerzucałem ludzi tutaj. Dlatego
trochę to trwało – mówi. W domu mieszka sam z żoną. Syn i córka już
założyli własne firmy budowlane.
Dzisiejszy Dachbud ma 20 pracowników, cztery samochody dostawcze, dwa
ciężarowe mercedesy, dwie koparko-ładowarki, minikoparkę,
specjalistyczny sprzęt do posadzek.
Cegielski, z którym Król zadarł, liczy dziewięć spółek, ma 60 ha
gruntów i kilkaset milionów złotych kapitału. Mimo zwolnień zatrudnia
wciąż ponad 2 tys. pracowników.
Król nie ma wątpliwości: – Cegielski i tak upadnie. Szkoda, bo mimo
wszystko to bardzo uczciwa i porządna firma.
Źródło: Gazeta
Wyborczahttp://wyborcza.pl/1,75248,7234524,Krol__ktory_wystraszyl_Cegielskiego.html
Brawo Panie Marku !Doceniamy takich ludzi, dlatego prosimy o kontakt
oferujemy gratisową reklamę na portalu !